poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 1

               Oto pierwszy rozdział mojego "Trouble Maker'a". Mam nadzieję, że będzie przynajmniej tyle zainteresowanych osób, co moimi poprzednimi opowiadaniami. To opko nie jest yaoi, więc boję się trochę, że niewielu z Was będzie chciałof to czytać... No cóż, trzeba mieć nadzieję, nie? Może znajdą się jacyś nowi czytelnicy, kto wie? :D Miłego czytania!

                                                                   **************

                    Znów świetnie się z nią bawił. Ona była uległa, nie sprzeciwiała mu się, bo wiedziała, że to wpływowy i bogaty mężczyzna. Mógł ustawić ją na całe życie. Był w stanie postawić jej świat otworem. Mimo to, nie rozumiałam, co ona w nim widziała. 
       Kiedy miałam dwanaście lat, straciłam matkę. Pamiętam to jakby było wczoraj. Z dnia na dzień dowiedziałam się, że najukochańsza w moim życiu osoba ma raka. W szpitalu stwierdzono, że to nowotwór złośliwy i nie ma już nadziei. To była najgorsza chwila w moim życiu. Chciałam umrzeć. Dlaczego tego nie zrobiłam? Ponieważ nie zasługiwałam na to. Nie zorientowałam się od razu, że jest chora i przez to umarła. Właściwie to również wina mojego ojca, ale on nigdy tego nie przyzna. Już rok po jej śmierci znalazł sobie nową żonę i teraz jest tryskającym szczęściem! Mnie ma kompletnie w poważaniu.  
         Westchnęłam głośno, kiedy usłyszałam kolejne głośne jęki z pokoju obok. Super. Nawet teraz mieli gdzieś to, że siedzę w tym domu razem z nimi. Chociaż, może zapomnieli? Nie wiem. W każdym razie miałam dość tych ich donośnych zabaw, więc chwyciłam swoją katankę, którą zarzuciłam sobie na ramiona, po czym z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi domu. 
        Wieczór był dość chłodny, więc cieszyłam się, że wzięłam ze sobą coś na wierzch. W samej cienkiej bluzeczce na ramiączkach byłoby mi jednak za zimno. Przez pół godziny włóczyłam się po mieście bez celu, aż w końcu stwierdziłam, że muszę coś ze sobą zrobić, a nie bardzo chciałam wracać do domu. W takim wypadku, skierowałam się do najbliższego klubu. W środku uderzyła do mnie duchota. Wszędzie unosił się dym papierosowy, zapach potu, wymieszanych ze sobą męskich i damskich perfum oraz alkoholu. Zaciągnęłam się tą wonią i od razu poczułam się trochę lepiej. Swoje pierwsze kroki skierowałam do baru i nawet nie musiałam prosić się o uwagę barmana, gdyż natychmiast do mnie podszedł. Posłałam mu jeden z moich niewinnych uśmiechów. 
 - Mojito poproszę, oppa 
Mężczyzna odwzajemnił mój uśmiech wyraźnie zadowolony z określenia jakiego użyłam wobec niego. Szybko zrobił drinka po czym podsunął go w moją stronę. 
 - Jedno mojito dla panienki. - oznajmił. Wzięłam łyk napoju i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo byłam spragniona. Dopiłam na jednym oddechu drinka i spojrzałam tęsknym wzrokiem na parkiet. Po chwili wahania, ruszyłam w jego kierunku. 
           Kiedy byłam już pośród ludzi, zaczęłam zmysłowo poruszać biodrami w rytm puszczonej przez DJ'a muzyki. Taniec sprawiał mi ogromną przyjemność. Na parkiecie czułam, że żyję i zapominałam o ojcu i tej jego panience. Ludzie ocierali się o mnie w tańcu, lecz nie robiło to na mnie wrażenia dopóki czyjeś duże, zgrabne dłonie nie wylądowały na moich biodrach. Przez jakiś czas tańczyliśmy razem, ocierając się o siebie w rytm muzyki. Wreszcie moja ciekawość wygrała i odwróciłam się w stronę mojego partnera jednak, kiedy to zrobiłam, zdążyłam tylko zobaczyć oddalającą się srebrzystą czuprynę. Ach, jaka szkoda, że nie udało mi się z nim dłużej pobawić! Był świetnym tancerzem, a jego dotyk był stanowczy i delikatny zarazem. A teraz mi zwiał. Po prostu uciekł. Może się wstydził, bo jest brzydki? Nie wiem. Właściwie to wiem jedynie to, że wyjątkowo mnie zaintrygował. 
         Po wypiciu kolejnego drinka, stwierdziłam, że czas iść do domu. W końcu jutro też jest dzień i trzeba go wykorzystać na odpoczynek, żeby na uczelni nie wyglądać jak trup. Wywlekłam się z klubu, powłócząc nogami niczym rasowe zombie, z szerokim uśmiechem na twarzy. Możliwe, że nie powinnam pić, ale miałam weekend! Musiałam to wykorzystać w odpowiedni sposób. A to był jedyny jaki mnie satysfakcjonował. Był dla mnie odskocznią od ponurej rzeczywistości. Moim własnym kawałkiem raju. 
     Po dwudziestu minutach byłam już w domu. Po ciszy uznałam, że reszta musi spać, a więc w miarę cicho (a przynajmniej tak, jak pozwalał mi mój obecny stan) weszłam do mojego pokoju i bezwładnie opadłam na łóżko. Nawet się nie myłam ani nie przebierałam. Po prostu zasnęłam, a we śnie nawiedził mnie srebrnowłosy, młody mężczyzna bez twarzy. 

                                                                                    ~*~ 

        Obudziłam się późnym popołudniem. Przeciągnęłam się niczym rasowa kotka, a następnie wstałam i wyszłam z pokoju. Z parteru słyszałam śmiechy kilku osób. Super, znów sprosili tu swój burdel.  
     Po cichu zeszłam na dół po aspirynę i wodę do picia, ponieważ kac nie dawał mi spokoju. Oficjalnie stwierdzam, że nie powinnam tyle pić! Konsekwencje tego są jednak zbyt bolesne. Moja głowa... 
     W salonie siedzieli moi opiekunowie razem ze swoimi znajomymi z pracy. Śmiali się i rozmawiali na tematy, o których nie miałam pojęcia, więc nawet nie przysłuchiwałam im się i od razu skierowałam się do kuchni. Niestety nie dałam rady przejść niezauważona.  
 - HyunAh! Chodź do nas na chwilkę, musimy ci kogoś przedstawić. - krzyknął mój ojciec. Westchnęłam cicho i podeszłam do nich. Na skórzanej kanapie na przeciwko nich siedziało dwoje ludzi - kobieta i mężczyzna.  
 - HyunAh, poznaj państwa Park. A wy proszę, poznajcie naszą córkę HyunAh. 
 - Nie jestem waszą córką. Jestem twoją córką, ojcze. - syknęłam i poszłam do kuchni. Chwyciłam szklankę z wodą i aspirynę, którą od razu wrzuciłam do przezroczystej cieczy. Przez chwilę przyglądałam się musującym bąbelkom, gdy nagle poczułam delikatną, kobiecą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie i stanęłam twarzą w twarz z moją macochą, HyoYeon 
 - Musisz tak pyskować? Nie chcemy dla ciebie źle. Kochamy cię. - zaczęła kobieta. Oczywiście, kochają mnie. 
 - Ty nie kochasz mnie, tylko kasę mojego ojca. Nie kłam przynajmniej. - warknęłam, wypijając zbawienny napój. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać. Żadnych emocji. Nawet tych pozytywnych, które zawsze towarzyszą jej przy ojcu. Przewróciłam oczami i wyszłam z kuchni, wcześniej odkładając szklankę do zmywarki. Kiedy byłam już w moim królestwie, rzuciłam się na łóżko i leżącym obok pilotem, włączyłam telewizję. Akurat leciały wiadomości. 
 - Nie wiemy kto stoi za zabójstwem właściciela M. Industries. Sprawca uciekł z miejsca zbrodni, nie zostawiając żadnych śladów. Jesteśmy pewni, że to dzieło zawodowca. Mamy również podejrzenia, że to ten sam sprawca co cztery miesiące temu. Policja wciąż szuka poszlak, jednak póki co, bez powodzenia. Jeśli mają państwo jakiekolwiek informacje na temat poszukiwanego zabójcy, prosimy o kontakt z policją... 
Wyłączyłam telewizor i jęknęłam w poduszkę. Następnie wstałam i podeszłam do lustrzanych drzwi szafy, aby się sobie przyjrzeć. Było tak jak myślałam. Wyglądałam jak zombie. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy, sina cera i blade usta. Apokalipsa. Umrę brzydka.  
       Wstałam, wzięłam czyste ubrania (wciąż byłam w ciuchach z wczoraj), po czym poszłam wziąć prysznic. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie jaka to ulga, kiedy po moim wykończonym ciele sunął ciepły strumień wody. Z zadowoleniem wcierałam w siebie, pachnący czekoladą żel pod prysznic. Czułam się jak w niebie. Po skończonym prysznicu ubrałam się w świeży dres i wróciłam do pokoju. Usiadłam na blacie biurka i wyjrzałam przez okno, opierając się o zimną szybę. Na zewnątrz robiło się już ciemno, więc po kolei zapalały się uliczne latarnie, a ludzie wychodzili na imprezy bądź wracali z pracy do domu. Wstałam i rzuciłam się na łóżko z cichym westchnieniem. Praktycznie cały dzień przespałam, a i tak jestem nim zmęczona. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Nie zdążyłam nawet powiedzieć "proszę", gdy intruz wparował do mojego pokoju. 
 - HyunAh. Porozmawiajmy. - usłyszałam głos ojca za plecami. Podniosłam się na łokciach i w pozycji półleżącej spojrzałam na twarz opiekuna. 
 - Wiem o czym chcesz rozmawiać i nie, nie przeproszę jej. Nie jest moją matką i nie ma prawa zachowywać się jak ona. Przekaż jej to. - odparłam zimnym tonem, po czym podeszłam do biurka. 
 - Ale... 
 - Wyjdź. Chcę się pouczyć. - oznajmiłam i wskazałam mu palcem drzwi. Ojciec nie odezwał się ani słowem. Po prostu cicho się wycofał. 

                                                                                ~*~ 

           Dzień na uczelni mijał mi w spokojnej atmosferze. Przynajmniej żaden frajer do mnie nie podbijał tanimi tekstami jak z taniego romansidła. Wszyscy byli zbyt przejęci informacją o tym nowym zabójstwie szefa M. Industries. Nie wiem co w tym takiego. Przecież ten facet i tak handlował prawdziwymi futrami, dlatego też nie widziałam w tym wydarzeniu nic tragicznego. Zasłużył sobie na taki los.  
      Na wykładach słuchałam uważnie słów profesora Kang i notowałam to, co uważałam za najważniejsze. Kiedy wreszcie usłyszałam, że to koniec zajęć, odetchnęłam z ulgą. Nareszcie mogłam iść odpocząć i się zrelaksować. Najlepiej przy dobrej muzyce i jedzeniu z naleśnikarni niedaleko mojego domu. Tam mają najlepsze naleśniki. Akurat wychodząc spotkałam HyoRin, która zawsze była dla mnie jak starsza siostra.  
 - Hejka, HyoJung-unnie! - zawołałam biegnąc w jej kierunku co znacznie utrudniały mi buty na dość wysokim obcasie. Na całe szczęście to tylko kwestia wprawy. W każdym razie, na mój widok dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie. 
 - Hyunnie! Myślałam, że kończysz za godzinę. 
Odwzajemniłam jej uśmiech, po czym odparłam: 
 - Zwolnili nas z ostatniej historii sztuki, bo pani profesor musiała pojechać do szpitala, do córki.  
 - Mam nadzieję, że to nic poważnego... 
 - Ja też. - zgodziłam się z nią - Chcesz iść do "Karmelka" na naleśniki? Ja stawiam. 
Dziewczyna zastanowiła się chwilę, po czym odparła: 
 - Z chęcią. 
        Siedziałyśmy w naleśnikarni, a nasze zamówienia właśnie zostały przez nas zjedzone. HyoRin mierzyła mnie przez jakiś czas wzrokiem, po czym postanowiła mnie wypytać o to i owo. Zaczęło się na szkole i nauce, a skończyło na mojej miłości do mocnych wrażeń. 
 - Naprawdę, powinnaś sobie odpuścić te nocne wypady na miasto po pijaku i na dragach. Tym bardziej teraz, kiedy wśród ludzi krąży morderca. Podobno nie zostawia ani śladów, ani nawet poszlak, czy świadków. Nic! A jak dorwie cię gdzieś w ciemnym zaułku?  
Przewróciłam oczami zrezygnowana. 
 - HyoJung-unnie, proszę cię, nie matkuj mi, okej? Jestem już dużą dziewczynką i nie potrzebuję niani na pełny etat. Dam sobie radę. Poza tym, wczoraj byłam na imprezie i jakoś wróciłam do domu w jednym kawałku. - mówiąc to ogarnęło mnie wspomnienie niedawnego wieczoru. Dominowały w nim kolory srebra i czerni.  
 - HyunAh! HyunAh! - HyoRin machaa mi ręką przed oczami. 
 - Co jest? - spytałam zaskoczona. Tak odleciałam, że nie zauważyłam, że dziewczyna siedzi już koło mnie, a nie naprzeciwko. 
 - Odpłynęłaś mi, kiedy cię pytałam czy spotkałaś kogoś ciekawego w klubie w sobotę. Więc? Opowiadaj! 
Głośno wypuściłam powietrze i spokojnym tonem odpowiedziała. Na nurtujące ją pytanie. 
 - Cóż... Było tam kilku fajnych kolesi, ale... W głowie utknął mi jeden. Ten, z którym tańczyłam. Nie widziałam właściwie jego twarzy. Wyczułam jedynie dłonie i zdążyłam zobaczyć jego srebrzyste włosy. Zniknął od razu jak skończyła się piosenka, więc... 
 - Chwila, podoba ci się koleś, którego twarzy nawet nie widziałaś? Co z tobą nie tak?! 
Przyłożyłam palec do ust na znak, żeby się zamknęła. 
 - Możesz nie krzyczeć? Głowa mi pęka. 
 - Trzeba było tyle nie pić, słoneczko. Brałaś coś? 
Spięłam się nieznacznie. Nie lubię tego pytania. 
 - Tym razem nie. Obyło się bez tego. Potrzebowałam tylko szybkiej rozrywki. Mój ojciec i ta jego lalunia znowu się zabawiali wieczorem. Kiedy ona jęczy to słychać ją na cały dom. Ciekawe czy wiedzą co to dyskrecja i zabezpieczenia. 
HyoJung zaśmiała się.  
 - Z całym szacunkiem do twojego ojca, ale w ich wieku? No nie wiem, czy gumki się na coś przydadzą... 
Tym razem ja zaczęłam chichotać. 
 - Dżizas, HyoRin... Teraz to palnęłaś... Ona ma około trzydziestu lat! 
 - Chwila, to ile ma twój ojciec? 
Po cichu zaczęłam liczyć lata. 
 - Coś, jakoś czterdzieści osiem.  
HyoRin zrobiła wielkie oczy. No tak. Różnica wieku między nimi jest spora. Nawet ja wciąż nie mogę tego zrozumieć.  
      Po zapłaceniu za nas dwie, wyszłam razem z HyoJung na ulicę. Znów błogosławiona cisza zamieniła się na gwar i odgłosy przejeżdżających aut. Szłyśmy tak chwilę w milczeniu, aż dotarłyśmy do apartamentowca, w którym mieszkałam.  
 - Dzięki, że mnie odprowadziłaś. Naprawdę nie musiałaś. - oznajmiłam wyjątkowo ciepłym jak na mnie głosem. HyoRin przewróciła oczami (tego chyba nauczyła się ode mnie) i westchnęła. 
 - Jesteś moją młodszą siostrzyczką. Muszę się tobą opiekować!  
Pokręciłam zrezygnowana głową. 
 - A ty jesteś niemożliwa. Jestem młodsza tylko o pięć lat. To nie znaczy, że musisz mnie nańczyć. Mam dwadzieścia lat! - jęknęłam cierpiętniczo. Dałam jej szybkiego buziaka w policzek i uciekłam do środka. Przywitałam się ze strażnikiem, który na mój widok prawie upuścił kubek z kawą. 
 - Wi-witam, panienko Kim. 
 - Cześć oppa. Nie pracujesz już na nocnej? - spytałam siląc się na sztuczny uśmiech. 
 - Od kiedy właściciel M. Industries został zamordowany, zwiększyliśmy straże w budynku. W końcu, tutaj też mieszkają właściciele wielkich firm i ogólnie bogate osoby, a zabójca właśnie takie najczęściej wybiera. 
Kiwnęłam głową dając mu znak, że zrozumiałam. 
 - W każdym razie, ja się zwijam. Muszę zrobić ostatnie poprawki w mojej wersji Gwieździstego Nieba Van Gogha. Mam nadzieję, że dostanę za to dobrą ocenę... 
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wsiadłam do piekielnego narzędzia tortur zwanego powszechnie windą i wjechałam na jedenaste piętro. Będąc pod drzwiami wyciągnęłam klucze z torebki i przekręciłam je w zamku. Delikatnie i z gracją weszłam do apartamentu, wiedząc, że będę w nim sama nie licząc pokojówki. Ojciec w pracy, HyoYeon u kosmetyczki. Zresztą, na całe szczęście, bo nie miałam zamiaru nawet na nich patrzeć. Miałam zbyt dobry humor, żeby tak szybko go zepsuć. 
         Na lodówce była przyczepiona na magnes karteczka: Nie czekaj na nas. Z mojej prośby pani Sonja przygotowała dla ciebie zapiekankę ziemniaczaną z mięsem mielonym i majonezem. Jest w lodówce. Tylko musisz sobie podgrzać. Niby osoba, która cię wychowuje, wie o tobie najwięcej, ale ojciec i HyoYeon należeli do mniejszości w tej sprawie. Żadne z nich nie pamiętało o tym, że jestem na diecie i nie jem czerwonego mięsa ani ziemniaków. To oznaczało, że dobrze, iż poszłam z HyoRin na naleśniki. Przynajmniej nie siedziałam bez obiadu. 
       Wzięłam z lodówki zimną colę light i usiadłam na tarasie w ogródku za domem. Otworzyłam puszkę, czemu towarzyszyło charakterystyczne syknięcie. Po chwili już rozkoszowałam się smakiem schłodzonego napoju. Na dokończenie obrazu, który miałam oddać na lekcje praktyczne z malarstwa, miałam jeszcze około tygodnia, więc nie musiałam się spieszyć. Mogłam trochę odpocząć po męczącym dniu na uczelni. 
     Po piętnastu minutach siedzenia w miejscu poczułam się znudzona, więc powędrowałam do swojego pokoju. Tam odłożyłam teczkę i wyciągnęłam z niej duży arkusz gruboziarnistego papieru z moją wersją Gwieździstego Nieba. Ustawiłam go na sztaludze, po czym wyciągnęłam farby i pędzle. Nadszedł czas zająć się pracą. 
        Kiedy skończyłam, na dworze było już ciemno. Zdziwiło mnie to, bo myślałam, że minęło zaledwie pół godziny, a tu już dwudziesta! Zostawiłam obraz, aby wysechł, a sama poszłam do łazienki umyć ręce i pędzle. Po kilku minutach zeszłam na dół, gdzie zastałam ojca i jego żonę, grających w karty.  
 - O! HyunAh! Skończyłaś już swój projekt? - spytał ojciec, jakby go to interesowało. 
 - Tak. - odpowiedziałam krótko, siadając na kanapie i przyglądając się ich grze. Po dwudziestu minutach znużyła mnie rozgrywka, więc założyłam buty i wyszłam na spacer. Szłam oświetloną latarniami ulicą w centrum Seulu. Ludzie mijali mnie niczym bezmyślne marionetki sterowane przez Boga. Zawsze zastanawiało mnie, czy Bóg istnieje. Kto nami rządzi? Kto nas stworzył? Kto tak spieprzył mi życie? Mam nadzieję, że kiedyś się dowiem do kogo mogę mieć pretensje. Po godzinnym spacerze pełnym filozoficznych przemyśleń, wróciłam do domu. 

                                                                                ~*~ 

                             Wreszcie nastąpił wyczekiwany przeze mnie weekend. Razem z HyoRin postanowiłyśmy wybrać się do tego samego klubu, w którym byłam ostatnio. Nie tylko dla zabawy. Miałam nadzieję spotkać tam Srebrnowłosego, jak to sama zaczęłam go nazywać.  
      Około dwudziestej przyszła po mnie HyoJung. Wysłała mi sms, że czeka pod bramą, a ja szybko wzięłam buty do ręki, torebkę przewiesiłam sobie przez zgięcie łokcia i byłam gotowa do wyjścia. Przed opuszczeniem pokoju spojrzałam jeszcze w lustro. Strój dobrałam idealnie do okazji. Krótkie, czarne, skórzane spodenki, botki w tym samym kolorze na grubym obcasie, biała bokserka z dużymi wycięciami po bokach oraz skórzana kurtka. Do tego delikatnie pomalowane oczy i usta podkreślone czerwoną szminką o chłodnym odcieniu. Poprawiłam szybko włosy, ubrałam buty i wyszłam HyoJung na spotkanie. 
 - Co tak długo, dziewczyno? - spytała przyjaciółka patrząc na mnie z drwiącym uśmiechem. Przewróciłam oczami. 
 - Przecież się spieszyłam! Musiałam się upewnić, czy wszystko zabrałam.  
HyoRin pokręciła głową zrezygnowana i złapała mnie za rękę. 
 - Chodźmy lepiej, bo jeszcze nas ktoś złapie w jakimś ciemnym zaułku, zgwałci, pokroi, zakopie w lesie i będzie koniec imprezy. - mruknęła, rozglądając się na boki. Odpowiedziałam jej z kpiącym uśmieszkiem. 
 - A twój rycerz, to co? Nie uratuje cię? 
HyoJung prychnęła. 
 - Prędzej ja jego będę ratować niż on mnie. 
Zaśmiałam się. 
 - W sumie racja. On boi się pająka zabić, a co dopiero obronić cię przed bandą dresów-gwałcicieli. Co ty w nim w ogóle widzisz? - zadałam to pytanie po raz (chyba) setny od kiedy moi przyjaciele stali się parą. Nie, żebym coś miała do JooYounga. Był moim przyjacielem. Jednak w życiu bym się z nim nie umówiła! Trzeba go bronić przed wszystkim, nawet wcześniej wspomnianymi pająkami. 
 - Po prostu... - zaczęła HyoRin - On przyciąga mnie jak magnes. To było tak niespodziewane... Poczułam, że to z nim chcę być. Rozumiesz? 
Westchnęłam ciężko. 
 - Nie, HyoRin, nie rozumiem. Wiesz dobrze, że ja nie wierzę w miłość. Wierzę w seks, pożądanie, namiętność, ale nie miłość. To tylko głupia reakcja chemiczna zachodząca w naszym organizmie. Po zjedzeniu czekolady masz to samo. 
Nagle HyoJung przytuliła się do mnie mocno. Nie powiem, byłam zaskoczona. 
 - Wiem, że kiedyś i ty znajdziesz swoją miłość. Dla każdego z nas jest ktoś przeznaczony, tylko musisz zacząć w to wierzyć. 
Posłałam jej najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać, a następnie zaczęłyśmy iść spokojnym krokiem w kierunku klubu RED 
         W  środku jak zwykle przywitała nas duchota i dym papierosowy. Nie spodziewałyśmy się niczego więcej, a w sumie i tak nam było wszystko jedno. Teraz liczyło się tylko to, żeby się schlać, naćpać i zabawić. Przynajmniej dla mnie. HyoRin wolała trzymać rękę na pulsie i - w razie czego - być tą, która doprowadzi mnie jakimś cudem do domu i przytrzyma włosy jak będę wymiotować nad muszlą klozetową. Poza tym, nigdy mnie nie pouczała. Oczywiście nie licząc dragów. Nienawidziła, kiedy coś brałam i nie pozwalała mi na to. Mimo wszystko, twierdziła, że samo mi minie i zacznę w końcu zachowywać się odpowiedzialnie. Ja szczerze w to wątpiłam. Uważałam, że dla mnie nie ma ratunku. Taka już się urodziłam i koniec. Nie każdy jest idealny. 
        Usiadłyśmy przy barze i zamówiłyśmy po drinku. W tle leciała głośna muzyka i musiałyśmy głośno mówić, aby się nawzajem słyszeć. 
 - Dzięki, że mnie wyrwałaś! Już myślałam, że weekend spędzę na grze w Monopoly  z HyoYeon i ojcem! - zaczęłam rozmowę, uśmiechając się szeroko. HyoJung pochyliła się nade mną, żebym lepiej ją słyszała: 
 - Nie ma za co! Nie wytrzymałabyś z nimi psychicznie! 
Zaśmiałyśmy się równo i w tym momencie barman podał nam napoje. Upiłam łyk i od razu poczułam się jeszcze lepiej niż przed chwilą. Po chwili zaczęłam się rozglądać wyszukując w tłumie srebrnej głowy. 
 - Szukasz kogoś? Może pana Srebrnowłosego? - HyoJung spojrzała na mnie wymownie. Prychnęłam niczym rozjuszona kotka. 
 - Nikogo nie szukam. Rozglądam się tylko, żeby ocenić, czy jest tu ktoś wart mojej uwagi.  
HyoRin tylko się uśmiechnęła. Wiedziała, że go szukam, sprytna bestia.  
       Rozejrzałam się wokół, aby ocenić jak bardzo zatłoczony jest parkiet. Po dokładnej ocenie sytuacji, wstałam i oznajmiłam HyoJung, że idę tańczyć. Ta, tylko życzyła mi powodzenia i zamówiła kolejnego drinka. 
        Przetańczyłam sama dwie piosenki, następnie co chwilę podchodzili do mnie różni faceci, żeby się ze mną pobawić, jednak żadnemu nie pozwalałam na to zbyt długo. Nie interesowali mnie jacyś pierwsi lepsi, chłopcy, czy podstarzali biznesmeni lub sekretarze. Czekałam na Pana Intrygującego, który dotychczas wypadł chyba najlepiej. Zastanawiałam się jaki jest sam na sam, bez tych wszystkich ludzi wokół. Miałam nadzieję, że przy nim poczuję smak adrenaliny, jak przy czymś niebezpiecznym. Na całe szczęście, nie wyglądał na grzecznego, ułożonego chłopca ze spokojnej rodziny, mieszkającej na przedmieściach, w domku z ogródkiem.  
        Po kilku następnych piosenkach postanowiłam się poddać i iść do HyoRin, kiedy poczułam na mojej talii znajome, duże dłonie. Uśmiechnęłam się pod nosem i jeszcze bardziej zaczęłam się ocierać o mojego partnera. Nasz taniec był tak pełen namiętności i erotyki, że można go nazwać niemalże intymnym. Wczułam się niesamowicie w muzykę, która zaczęła mnie wypełniać od stóp do głów. Czułam, że cała płonę. Nie mogłam się doczekać, aż Srebrnowłosy rozpali mnie jeszcze bardziej. Chociaż, akurat w tym momencie, najbardziej chciałam zobaczyć twarz Nieznajomego. Powoli obróciłam się w jego stronę i uniosłam podbródek lekko do góry. Moim oczom ukazała się twarz tak adekwatna do całej reszty, że to aż niemożliwe. Powiedzieć, że Srebrnowłosy był przystojny, to jak nazwać minus czterdzieści stopni lekkim przymrozkiem. Mój partner był nieziemski. Jego skóra nie była ani zbyt blada, ani zbyt ciemna. Oczy miał niczym gorzka czekolada. Usta idealnie skrojone. Odsłonięte przez krótki rękaw ramiona były wyrzeźbione na tyle, że widać było zarys mięśni. Był jak stworzony przez najznakomitszego rzeźbiarza.  
      Przez cała sekundę stałam i podziwiałam aparycję Srebrnowłosego, lecz po krótkiej chwili wyrwałam się z transu i uśmiechnęłam zalotnie. Postanowiłam nie przerywać tańca. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej ocierając się o niego, powoli zsunęłam się w dół i z powrotem podniosłam do góry, kręcąc przy tym biodrami w rytm muzyki. Swoim tańcem, spokojnie omamiłam zmysły Nieznajomego, który znów położył ręce na moich biodrach, a twarz schował w moje włosy. Byłam tak blisko, że mimo papierosowego dymu i wszechobecnej woni alkoholu, poczułam od niego intensywny zapach mieszanki mocnej, zielonej herbaty. Dłonie mężczyzny wodziły to po moich bokach, to po tyłku, nie mogąc znaleźć sobie dogodnego miejsca. Ja również sunęłam dłońmi z jego piersi na ramiona i z powrotem. Zerknęłam przy tym na chwilę w stronę HyoRin i na całe szczęście zauważyłam, że moja przyjaciółka miała towarzystwo w postaci JooYounga. Czyli nie musiałam się martwić, iż siedzi sama jak palec w klubie pełnym obcych ludzi. Nagle moje rozmyślania przerwał męski, lecz przyjemny dla ucha głos: 
 - Już kolejny raz cię tutaj widzę. 
Na początku nie potrafiłam skojarzyć kto do mnie mówi i dopiero po chwili dotarło do mnie, że ten przesiąknięty seksem głos należał do Srebrnowłosego. Uniosłam lekko kącik ust i odpowiedziałam: 
 - Ponieważ już kolejny raz tutaj jestem. To jedyny klub w tej części Seulu.  
Chyba trochę go zbiłam z tropu, gdyż trochę dłużej zastanawiał się nad odpowiedzią. Nie powiem byłam z tego powodu dumna. Pewnie myślał, że jestem jedną z tych łatwych panienek, których pełno w tym klubie. Phi. Dobre sobie!  
 - A jak masz na imię? 
Zastanowiłam się przez ułamek sekundy. Kłamać czy mówić prawdę? 
 - Kim HyunAh. A na ciebie jak mówią? 
 - Jang HyunSung. Młodo wyglądasz HyunAh. Ile masz lat? 
Pominęłam fakt, że kobiety się o wiek nie pyta i grzecznie odpowiedziałam: 
 - Dwadzieścia.  
Mężczyzna uniósł jedną brew. Oj, czyżbym powiedziała coś nie tak? 
 - To rzeczywiście jesteś młoda. - odparł i jedną ze swoich niecierpliwych dłoni wplątał w moje włosy. Ja dalej niewzruszenie bujałam się w rytm puszczonej przez DJ'a ballady. 
 - A ty ile masz lat? - spytałam w końcu. Na twarzy HyunSunga zagościł nieodgadniony uśmiech.  
 - Dwadzieścia cztery.  
No proszę, tylko cztery lata różnicy... Mimo to, wyglądał dużo dojrzalej niż faceci (choć może powinnam powiedzieć chłopcy) w jego wieku. Niespodziewanie ktoś, przechodząc obok, szturchnął mnie i niefortunnie bym upadła, gdyby nie czyjeś silne ramiona przytrzymujące mnie w pasie.  
 - Dziękuję, oppa 
HyunSung uśmiechnął się zagadkowo. Denerwował mnie ten uśmiech, lecz jednocześnie dawał obietnicę kuszącego niebezpieczeństwa. Nie powiem, podniecało mnie to. Jeszcze żaden facet dotychczas tak na mnie nie działał.  
          Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek (pragnę zwrócić tu uwagę na naszą świetną kondycję i wytrzymałość), po czym ruszyliśmy w kierunku baru, gdzie czekali na nas HyoRin i JooYounga. Usiadłam obok przyjaciółki i wymieniłyśmy się spojrzeniami.  
 - A twój nowy kolega, to... - zaczęła HyoJung, jak zwykle ratując nas przed niezręczną ciszą. 
 - Jang HyunSung. - przedstawił się Srebrnowłosy. 
 - Kim HyoJung, ale mów mi HyoRin. 
 - JooYoung. 
Powymieniali się uściskami dłoni, a ja tymczasem poprosiłam o kolejnego drinka. HyoJung spojrzała na mnie z miną sceptyka. 
 - Nie wiem czy to dobry pomysł, żebyś więcej piła... 
Wiem, wiem, wiem! Zawsze miałam słabą głowę do picia czy ćpania, wszystko działało na mnie szybko i trwale.  
 - Nie matkuj mi, HyoRin. Nie jestem już tą samą, małą i zagubioną dziewczynką co kiedyś! 
HyoRin objęła mnie swoimi ramionami i powiedziała do ucha tak, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć: 
 - Wiem, mała. Wiem. 
Ja już nic nie powiedziałam, tylko wzięłam się za przygotowany przez barmana napój alkoholowy. 

                                                                                  ~*~ 

                           Rano obudziłam się, jak zwykle po weekendzie, z wielkim bólem głowy. HyoRin miała rację - nie powinnam tyle pić. Mogłam sobie odpuścić te kilka kolejnych drinków. Schlałam się w trzy dupy. Ciekawiło mnie co HyunSung sobie o mnie pomyślał. Może, że jestem pijaczką albo gówniarą, która nie umie pić? Nie wiem. W każdym razie, nie to było teraz najważniejsze. Miałam na sobie jedną z koszulek HyoJung, której akurat nie zastałam, kiedy się obudziłam. Pewnie już była w kuchni i robiła śniadanie, jak zwykle po takiej imprezie. Zawsze jak zbyt zabalowałam, sypiałam u niej, żeby nie zastać w domu Armagedonu z wyrzutami typu: "Ile ty wypiłaś?!", "Co ty sobie myślisz, wracając tak nad ranem?!", jakby nigdy nie byli w moim wieku.  
        Wstałam, przeciągnęłam się ospale i nagle poczułam, że coś próbuje się ze mnie wydostać. Popędziłam do łazienki i wyrzuciłam z siebie cały mój wczorajszy obiad. Klęczałam tak jeszcze chwilę nad muszlą klozetową, aż wreszcie postanowiłam obmyć twarz, wypłukać usta i skierować się do kuchni. Tak jak myślałam, HyoRin stała przy kuchence i robiła jajecznicę. Uśmiechnęłam się słabo i wtuliłam się w jej plecy, wciągając zapach pysznego jedzenia. Mimo kaca, zawsze miałam ochotę na śniadanie zrobione przez moją przyjaciółkę. Trzeba było jej przyznać, że gotowała świetnie! Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i uderzyła mnie w nos końcówką drewnianej łyżki. Zmrużyłam oczy i potrząsnęłam głową co było złym pomysłem, bo zaraz zaczęło mi się w niej kręcić. 
 - Słyszałam jak zwracałaś wczorajszy posiłek matce naturze. - zaczęła - Mówiłam, żebyś tyle nie piła, wariatko. - posłała mi kpiący uśmiech. No super, ona się świetnie bawiła, a ja cierpiałam katusze. 
 - Zamiast mi robić wykłady na temat zdrowego alkoholizmu, lepiej daj mi coś na ból głowy i wodę. 
HyoRin prychnęła. 
 - Proszę bardzo! Wiesz gdzie trzymam leki, sama sobie weź! 
Przewróciłam oczami. 
 - Matko, jaka ty gościnna, HyoJung... - mruknęłam, ale grzecznie poszłam do łazienki po leki. Były jak zwykle w szafce nad zlewem. Sięgnęłam jakiś lek przeciwbólowy i łyknęłam od razu dwie tabletki, które popiłam wodą z wziętej wcześniej butelki. Po takim orzeźwieniu poczułam się nieco lepiej i z jeszcze większym entuzjazmem czekałam na pyszną jajecznicę od HyoJung, która po minucie już leżała na dwóch talerzach. Usiadłyśmy naprzeciwko siebie i zaczęłyśmy jeść. Tak jak mówiłam - jajecznica HyoRin jest bezbłędna!  
       Po skończonym posiłku, stwierdziłam, że w tych przepoconych, śmierdzących alkoholem i papierosami ciuchach nie mogę wrócić do domu, bo mnie zatłuką. Tak, więc HyoJung wyciągnęła jako taki zestaw ubrań z szafy i mogłam pójść do łazienki. Ona była już wcześniej, więc nie musiałam się specjalnie spieszyć. Zaczęłam się rozbierać, kiedy usłyszałam jak HyoRin siada po drugiej stronie drzwi i zaczyna rozmowę: 
 - Wiesz, bo tak się zastanawiałam... Dlaczego ten twój Rycerz Srebrnowłosy jest taki milczący? 
 - Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Choć przyznam, że pociąga mnie ta jego tajemniczość. Rozumiesz, mogę go odkryć sama, powoli. Subtelnie się nim nasycać.  
Mimo iż jej nie widziałam, byłam pewna że właśnie przewróciła oczmi. 
 - Nie możesz sobie znaleźć kogoś bardziej... Spokojnego, ułożonego? 
Westchnęłam cierpiętniczo, mocując się z zapięciem stanika. No błagam, kto to wymyślił?! 
 - Wiesz przecież, moja kochana HyoJung-unnie, że nie kręcą mnie grzeczni, poukładani chłopcy, tacy jak JooYoung. Ciebie może kręci oglądanie uśmiechniętego faceta w sweterku w serek z dzieckiem w ramionach, ale nie mnie. Już wystarczy mi nudziarstwa w domu, kiedy ojciec i HyoYeon grają w warcaby. Nie wiem, czy to jakaś ich wersja gry wstępnej, czy co, ale w każdym razie, nie chcę skończyć jak oni. 
Dziewczyna zaśmiała się perliście. Lubiłam jej śmiech. Kiedy go słyszałam od razu poprawiał mi się humor. 
 - Czyli rozumiem, że nie pograsz dzisiaj ze mną w Chińczyka? - spytała z wyraźnie udawanym smutkiem. Tym razem to ja parsknęłam śmiechem. 
 - Jesteś niemożliwa! Jest tyle ciekawych rzeczy do roboty, a ty mi tu z Chińczykiem wyjeżdżasz? 
Wreszcie skończyłam się ubierać i zaczęłam nakładać lekki makijaż.  
 - Wiem, wiem, ty byś najchętniej siedziała przy PlayStation i grała w DMC 
Nie odpowiedziałam jej od razu, gdyż byłam zajęta malowaniem rzęs tuszem i starałam się nie wybić sobie przy tym oka. Kiedy skończyłam, odkluczyłam drzwi i wyszłam wyszykowana na powrót do domu. Odświeżona, pachnąca i czysta.  
 - Cóż, pani Kim HyoJung, dziękuję za opiekę nad żałosną, pijaną mną i za pyszne śniadanko, jednak czas już, abym ruszyła tyłek do domu.  
HyoRin podeszła do mnie i przytuliła moje ciało do swojego. 
 - Pamiętaj, że jeśli ci oś nagadają to zawsze możesz przespać się u mnie. Moje mieszkanie stoi dla ciebie otworem. 
 - Dzięki. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. 
              Kiedy weszłam do domu, stało się coś, czego się nie spodziewałam. Już w drzwiach czekał na mnie ojciec z HyoYeon. Widziałam, że są oboje porządnie wkurzeni, więc się nie odezwałam. Stałam i również mierzyłam ich wzrokiem, próbując cokolwiek wyczytać z ich min. Ojciec tymczasem podszedł do mnie i wymierzył mi siarczysty policzek. Byłam nieprzygotowana, więc pod wpływem uderzenia zatoczyłam się i wpadłam na ścianę. HyoYeon przez chwilę wyglądała jakby chciała mi pomóc, jednak po kilku sekundach chyba jej przeszło. Ja za to wpatrywałam się zdezorientowana w ojca jak cielę w malowane wrota. Po chwili dowiedziałam się co jest powodem jego wściekłości. Rzucił we mnie jakimś tanim brukowcem. Na okładce byłam na, wynoszona z imprezy przez HyunSunga, HyoRin i JooYounga. Nie umknęło mojej uwadze również to, że HyunSung trzymał rękę na mojej pupie.  
 - No i co masz mi do powiedzenia? - warknął ojciec podnosząc mnie do góry za rękaw kurtki - Tak się zachowuje córka szanowanego biznesmena? Musisz niszczyć mi opinię? Niedługo przeczyta to cały Seul, jak nie Korea Południowa. I to ja będę musiał się za ciebie tłumaczyć! Będę musiał wyjaśnić dziennikarzom, że moja córka wcale nie jest dziwką, która włóczy się z imprezy na imprezę! Mówiłem ci, że mam gdzieś to, iż chodzisz do klubów, dopóki nie wywołasz skandalu. A ty wyrobiłaś nam opinię patologicznej rodziny! Tak w ogóle, to kim są ci ludzie, co idą z tobą na tym zdjęciu?!  
Zacisnęłam dłonie w pięści tak, że pobielały mi knykcie.  
 - Jakbyś nie zauważył, to ta dziewczyna, to właśnie Kim HyoJung, z którą przyjaźnię się od drugiego roku życia! Gdybyś był choć trochę ojcem, zapamiętałbyś, że to moja najlepsza przyjaciółka, która nieraz była u nas w domu! 
Ojciec pobladł. Chyba zabrakło mu argumentów, gdyż wskazał palcem na schody i warknął: 
 - Do siebie! JUŻ! I ani mi się waż wychodzić, chyba, że cię zawołam! 
 - Nie będziesz mnie ustawiać po kątach jakbym była meblem! Jestem twoją córką, do jasnej cholery! Zrozum to w końcu, że nie potrzebuję dyktatora, tylko ojca! OJCA! - podkreśliłam ostatnie słowo namocniej jak mogłam. Niestety ten niezbyt inteligentny mężczyzna uniósł tylko brew i uśmiechnął się pobłażliwie. 
 - Nie chcesz być ustawiana, to zacznij zachowywać się jak myśląca osoba, a nie niereformowalna gówniara z podstawówki! 
Nie wytrzymałam. Wzięłam buty do ręki, gazetę do drugiej i pobiegłam po schodach do mojego pokoju, w którym zamknęłam się na klucz. Usiadłam na podłodze i pozwoliłam łzom płynąć z moich oczu ciurkiem. W tym momencie tak bardzo żałowałam, że mamy nie ma już z nami. Ona by mi pomogła. Nie to co HyoYeon. Głupia krowa, patrzyła jak dostałam w twarz od własnego ojca! Nawet nie mrugnęła!  
        Wstałam z podłogi i podeszłam do łóżka. Zajrzałam pod nie i spomiędzy desek wyciągnęłam małe, plastikowe opakowanie kolorowych tabletek. Wzięłam jedną z nich i połknęłam bez popijania. Po chwili poczułam się lepiej, a na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech.  
 - Spokojnie, HyunAh. - powiedziałam sama do siebie - Jeszcze tylko kilka miesięcy i będziesz wolna. Kilka miesięcy...